Aktualności ze świata miłośników twórczości Tolkiena

Tolkien i esperanto

Artykuł ten to streszczenie tekstu Tolkien and Esperanto Ardena R. Smitha i Patricka Wynne’a, opublikownego w czasopiśmie VII. (Seven) nr 17 (2000 r.), str. 27-46.

W roku 1887 w Warszawie Ludwik L. Zamenhof opublikował 28-stronicową książeczkę w języku rosyjskim pt. Międzynarodowy język: wprowadzenie i kompletny podręcznik. Zamenhof znany był wśród pierwszych użytkowników tego języka jako Doktor Esperanto. Około roku 1900 mały Ronald Tolkien po raz pierwszy spotyka się z tym językiem. Ma to miejsce 20 lat po stworzeniu esperanto. W wieku 17 lat Tolkien wprowadza esperanto do swojego notatnika z pierwszymi próbami tworzenia własnego alfabetu. Jako dorosły nie tylko omawia esperanto w listach i w eseju Tajony nałóg, ale przyjmuje nawet honorowe stanowisko w brytyjskiej organizacji esperanckiej.

Nasza historia zaczyna się w połowie XIX wieku w rozdzieranej nacjonalizmami Europie. Jednocześnie kontynent dzieli się i łączy, bo powstaje wiele wynalazków, które zmniejszają dystans między narodami (jak lokomotywa, telegraf). Zauważa się potrzebę współpracy międzynarodowej. Powstają też pierwsze projekty sztucznych języków, które mają doprowadzić do porozumienia między narodami. W roku 1879 Johann Martin Shleyer, ksiądz parafialny z południowych Niemiec tworzy język o logicznie skonstruowanej gramatyce i słownictwie, na który wpływ miały takie języki jak angielski, niemiecki i języki romańskie. Ten język – volapük – był pierwszym językiem sztucznym, który spotkał się z szerokim zainteresowaniem. Do roku 1889 powstało ponad 250 lokalnych klubów volapükańskich na całym świecie. Ruch dzieli się. Dochodzi do konfliktu między Schleyerem i Akademią Volapücką.

W tym czasie powstaje esperanto. I to ten język podbije serca wielu ludzi na całym świecie. Już w roku 1909 liczy się 1 447 klubów esperanckich na całym świecie.

Młody Tolkien poznaje esperanto i uczy się go prawdopodobnie w latach 1905-11. Dowodem jest stronica z Book of the Foxrook (rodzinne dokumenty 1/29(3), fol. 1r), którą opublikowano w katalogu wystawy z okazji stulecia Tolkiena w 1992 r. (mam tę książkę – mogę zeskanować). Owa Book of the Foxrook to niewielki 16-stronicowy notatnik zapisany przez Tolkiena w roku 1909, w wieku lat 17. Zawiera on klucz do sekretnego kodu złożonego ze znaków alfabetycznych przypominających runy oraz pewnych znaków ideogramowych, które reprezentowały całe słowa.

Fragment

W Book of the Foxrook Tolkien pisał głównie po angielsku, ale są tam też zapisy w esperanto:

PRIVATA KODO SKAŬTA
——| |——

por enskribo sur arboj
aŭ faro per vergoj kaj
pajleroj.

Kiam la vorto estas transilabita
(kaj tio ne ĉiam okazas)
la silabado estas fonetika
(esperanta escepte…)

itd.

Młody Tolkien stworzył zatem swój własny skautowski alfabet-szyfr dla esperanto. Rozwinął również samo esperanto mieszając ten język z hiszpańskim. Book of the Foxrook zawiera komentarz w języku opartym na esperanto i hiszpańskim. Tolkien dodał do esperanto jedno słowo na określenie ‚skauta’ – skaŭta. W tamtym czasie esperanto nie miało jeszcze takiego słowa. Obecnie ‚skaut’ to skolto (słowo włączone do słownictwa esperanto w roku 1909).

Innym odejściem od właściwego esperanto było użycie przez Tolkiena słowa escepte. Zgodnie z regułami tego języka Tolkien powinien był użyć escepte de.

Autorzy artykułu analizują jeszcze inskrypcje esperanckie na stronie ze znakami kodu oraz na stronie tytułowej Book of the Foxrook. Dowiadujemy się przy okazji, że Ronald miał swoje imię w języku animalickim, które przełożył sobie na esperanto. Było to imię Otter ‚Wydra’, w esperanto Lutro.

Po przyjęciu Tolkiena na studia w Oksfordzie rozpoczyna się jego kariera naukowa. Nie słabnie jednak zainteresowanie esperanto. Świadczą o tym fragmenty eseju Tajony nałóg (publikowany w Potworach i krytykach). To tam czytamy o zamiłowaniu Tolkiena w esperanto:

Osobiście wierzę w szanse „sztucznego” języka, przynajmniej w Europie, ponieważ wierzę, że jest on potrzebny Europie, która jednoczy się, by nie pochłonęła jej nie-Europa; a także jest istotny z wielu innych dobrych przyczyn, Wierzę w jego szanse, gdyż historia świata wskazuje – jak mi wiadomo – na wzrost kontroli czy też wpływu człowieka na to, co nie poddaje się kontroli, oraz na stopniowe rozszerzanie się zasięgu mniej lub bardziej jednolitych języków, Szczególnie cenię esperanto, a nie najmniej ważną przyczyną tego jest fakt, że jest ono dziełem jednego człowieka, nie będącego filologiem, jest to więc „język wolny od niedogodności związanych z nadmierną ilością kolejnych kucharek: – co jest najlepszym określeniem idealnego sztucznego języka (w szczególnym znaczeniu), jakie mogę przedstawić (Potwory i krytycy, str. 257, tłum. T. A. Olszański).

Tekst ten powstał prawdopodobnie w roku 1931. W roku następnym Tolkien został członkiem Komisji Doradców Honorowych Komitetu Edukacyjnego Brytyjskiego Stowarzyszenia Esperantystów (BEA, British Esperanto Association). Stowarzyszenie, założone w roku 1905 w 1932 roku miało już ponad 2 tys. członków i dobrą prasę w brytyjskich mediach tej doby. Okoliczności w jakich Tolkien otrzymał ten honorowy tytuł nie są znane. Być może Stowarzyszenie zaprosiło Tolkiena w związku z jego entuzjastyczną oceną esperanto w odczycie, który był podstawą tekstu Tajony nałóg. Jak by nie było, ważne jest, że zachował się list Tolkiena do sekretarza Komisji Edukacyjnej BEA, którego fragmenty opublikowano w czasopiśmie The British Esperantist z maja 1932 r. pod tytułem „Filolog o esperanto”. List ten jest bardzo ciekawy, bo mówi nie tylko o opiniach Tolkiena na temat języka międzynarodowego, ale także wyraża zdanie na temat estetyki języków wymyślonych. W artykule Smitha i Wynne’a po raz pierwszy opublikowano ten list w całości. Oto jego treść (tłumaczenie moje):

Jestem zainteresowany, jako filolog – jak powinien być zainteresowany każdy filolog – w działaniach ruchu propagującego język międzynarodowy, bo to ważne i interesujące zjawisko językowe. Przyciągają mnie zaś szczególnie hasła głoszone przez ruch esperanto. Nie jestem praktykującym esperantystą, a wydaje mi się ważne, żeby doradca był nim choćby w małej mierze. Nie potrafię pisać czy mówić w tym języku. Znam jednak ten język, jak powiedziałby filolog, bo 25 lat temu nauczyłem się i nie zapomniałem jego gramatyki i struktury. Swego czasu czytywałem również wiele tekstów zapisanych w tym języku. Ponieważ zaś jestem odpowiednio przygotowany do takich ocen, czuję się uprawniony do mówienia o jego słabościach i mocnych stronach. W ten to sposób wydaje mi się, że mógłbym być użyteczny jedynie jako filolog i krytyk. Mój osobisty pogląd dotyczący sytuacji języka międzynarodowego jest taki, że inne tego typu usługi, choć dobre w teorii, w praktyce nie przydadzą się wcale. W rzeczywistości nadszedł taki czas, że działania teoretyka filologicznego mogą być tylko przeszkodą i zawadą. I to jest najsilnejszy argument aby wesprzeć esperanto.

Moim zdaniem esperanto ponad wszelką wątpliwość przewyższa wszystkich swoich współczesnych konkurentów. Jednak ten cel esperanto, który potrzebuje naszego wsparcia wynika przede wszystkim z faktu, że język zajął już pierwsze miejsce, zdobył najszerszy zakres praktycznej akceptacji, rozwinął najbardziej zaawansowaną organizację. I to sprawia, że jest niczym jakiś prawowierny kościół, który staje nie tylko przed niewierzącymi, ale musi również sprostać schizmatykom i heretykom – jest to sytuacja przepowiedziana już dawno przez filologów. Jednak przyznawszy pewien niezbędny stopień uproszczenia, umiędzynarodowienia i (dodałbym) indywidualizmu oraz eufonii – rzeczy, które esperanto już osiągnęło i przekroczyło – wydaje mi się oczywiste, że dużo poważniejszym problemem, któremu język mający pretensje do międzynarodowości musi stawić czoła jest jego światowe upowszechnienie. Nawet najpośledniejszy środek, który miałby szansę osiągnąć ten stan jest sto razy bardziej drogocenny od tych wielu teoretycznie doskonalszych. Inwencja ligwistyczna i zamiłowanie językowe nie mają granic. Przyjemność w tworzeniu szczegółów i niuansów ma porównywalnie małe znaczenie, poza oczywiście niezbędnym minimum. Teoretycy i twórcy (do których zespołu miałbym przyjemność dołączyć) są jedynie tymi, którzy hamują działania ruchu, o ile chcą poświęcić źywotność dla „udoskonalania”.

Tak naprawdę wydaje mi się również, że techniczne udoskonalanie maszynerii, mające na celu czy to doprowadzenie do większego uproszczenia, czy do większej klarowności struktury, czy do większego umiędzynarodowienia, czy czegokolwiek innego ma tendencję (sądząc po przykładach ostatnich czasów) do zniszczenia „ludzkiego” czy też estetycznego aspektu danego języka wymyślonego. Ta najwidoczniej niepraktyczna cecha języka zdaje się być najczęściej przeoczana przez teoretyków. Mnie się wydaje, że nie jest ona taka znowu niepraktyczna, bo w ostatecznym rozrachunku może mieć duży wpływ na przyjęcie i akceptację języka w świecie. N** [novial – język powstały w wyniku secesji od esperanto – Galadhorn] na przykład jest językiem pomysłowym i łatwiejszym od esperanto, ale jednocześnie ohydnym – „produktem fabrycznym” – nie posiada on czaru indywidualności, jedności i piękna, które spotykamy wśród bardzo wielu naturalnych języków i które w znacznym stopniu spotykamy też w esperanto (być może w najwyższym stopniu jaki jest możliwy dla języków sztucznych). Oto dowód geniuszu jego twórcy…

Moja rada dla wszystkich tych, którzy mają czas i skłonność aby włączyć się w działania ruchu języka międzynarodowego to: „Wspierajcie lojalnie esperanto”.

Kategorie wpisu: Biografia Tolkiena, Lingwistyka

1 komentarz do wpisu "Tolkien i esperanto"

Jerzy, dnia 31.08.2010 o godzinie 14:35

Witam

Zapraszam na stronę:

http://edu.i-lo.tarnow.pl/esp/util/porkontrau/index.php

zawierającą odpowiedzi na wiele niesłusznych zarzutów w stosunku do języka Esperanto.

Amike, Geo

Zostaw komentarz